W tym wyznaniu nie ma żadnego morału, jak w innych moich
tekstach na tym blogu. Słowa te powstały
podczas słuchania pewnej przepięknej melodii, która przeszyła mnie dogłębnie.
Zainspirowałam się i musiałam zacząć pisać. Nie wiem dlaczego się tym dzielę,
ale życzę każdemu, aby choć raz w życiu mógł poczuć się w ten sposób podczas
słuchania muzyki. To niesamowite.
niedziela, 29 stycznia 2017
♥
Są takie melodie, pod wpływem których zaczynam odpływać do
zupełnie innej rzeczywistości. Kilka pierwszych nut uspokaja mnie całą. Nie
mogę zrobić nic innego, jak tylko usiąść, zamrozić wzrok i poddać się działaniu
kojących dźwięków. Tracę wówczas jakąkolwiek kontrolę nad swoim ciałem.
Pozostaje mi tylko wykonywać polecenia muzyki. Czasem lekko się uśmiecham,
innym razem przymykam powieki lub orientuję się, że płaczę, gdy drobne łzy spływają
mi po policzkach. Najbardziej intrygujące jest to, że mój oddech staje się
płytki, zupełnie jakbym brała udział w jakimś szalonym biegu, pogoni za melodią,
aż do punktu kulminacyjnego, w którym osiągam stan błogości duchowej i
całkowitej równowagi emocjonalnej. Nie mogę powstrzymać entuzjazmu, ani
uśmiechu. Potrzebuję kilkudziesięciu sekund, aby móc dalej funkcjonować. Ale
zawsze jestem nienasycona. Chciałabym przeżywać to znowu, jeszcze raz, a potem
kolejny! Mogłabym przez całe życie słuchać. Pozwalać dźwiękom składać delikatne
pocałunki na moich uszach, a następnie na duszy i sercu, bo tam dopływa
melodia. Tam się zagnieżdża. Zostaje na zawsze. A później mam tyle energii, że
mogłabym latać! Mam wielką potrzebę tworzenia. Chcę przelać tę radość i
stworzyć coś tak pięknego, jak usłyszana melodia. Wierzę we wszystko, ufam,
niczego się nie boję. I chcę jeszcze raz.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz